Translate

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Dlaczego mam tyle czasu?



    Tytuł trochę przewrotny, bo tak naprawdę to nic mi takiego nie grozi abym miał go za dużo. Leżę co prawda w łóżku ze złamaną miednicą od ponad dwóch tygodni bez możliwości opuszczania go i jeszcze chyba miesiąc przede mną. Już mam serdecznie dość leżenia . Ale ten czas nie jest czasem straconym. Cały czas, na drugim kanale w głowie, analizuje to co się stało, próbuje doszukać się przyczyn i przypatrzeć się im pod kątem ich możliwego wpływu na to co się mi przydarzyło oraz , co najważniejsze, wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość. Aby uniknąć podobnych sytuacji i aby to co się stało przełożyło się na moje doświadczenie wykorzystywane w kitingu. Jestem początkującym kiterem, latam od pół roku i dla wielu doświadczonych kiterów to co będę pisał jest truizmem ale dla wielu początkujacych mogą to być ważne wiadomości.
   Chciałbym jeszcze jedną rzecz zaznaczyć- wiedza o lataniu, choćby nie wiem jak była obszerna nigdy nie zastąpi doświadczenia, które zdobywa się w praktyce. Ona może przyspieszyć jego zdobycie ale na pewno go nie zastąpi. I tak też było ze mną. Dużo czytałem na www.landkiting.pl/forum, dużo na www.youtube.com oglądałem filmów ale zabrakło mi praktyki. Sądzę że osoba z większym  doświadczeniem mogłaby z podobnej sytuacji wyjść bez szwanku.
     Ale do rzeczy. Wybrałem się na początku czerwca na krakowskie Błonia. Wiało ok. 6-8 m/s, czasem trochę mniej czasem trochę więcej. Na początek wystartowałem z PL Phantomem 18m. Panowałem nad nim, czasem mogłem się leciutko podwiesić i było ok. choć czułem że zbliżam się do granicy swoich możliwości. Później syn polatał chwilę ale Jego już latawiec przeciągnął po ziemi. W związku z tym zwinęliśmy Phantoma i wyjęliśmy ChuckaII 7m. Zrobiliśmy z synem kilka zmian. Wszystko było pod kontrolą. Mogłem wylądować na krawędzi okna, mogłem wylądować w PZ, mogłem powolutku z powrotem wystartować do zenitu. Nic nie wskazywało na to co za chwile nastąpi.
     Po kolejnym przejęciu w zenicie Chucka od syna, zanim on odszedł kilkanaście kroków aby się położyć na trawie ja się zorientowałem że jestem w powietrzu na wysokości ok. 3m i gwałtownie spadam w przód i w dół. Mogło to wyglądać podobnie jak tu    http://www.youtube.com/watch?v=oveLq6j4JUw&feature=player_embedded chociaż na pewno były to  niższe loty i inny latawiec. Nikt mnie nie sfilmował i nie mam materiału do analizy co w moim przypadku zrobiłem źle a jak wpłynęły warunki zewnętrzne i dlatego zostają mi domysły i przypuszczenia oraz analiza różnych wariantów.
     Niezależnie od tego czy to jest ruch w górę czy w dół, sterowanie latawcem musi przebiegać odruchowo zwłaszcza przy sytuacjach na które nie jesteśmy przygotowani. Po tego potrzebne jest doświadczenie i automatyczne kontrowanie lub hamowanie. W tym należy się podszkolić. Sterowanie ma odbywać się całkowicie odruchowo. 
     Trzeba wziąć poprawkę na nagłe zwiększenie prędkości wiatru. Na śródlądziu wiatry są bardzo zmienne zarówno jeśli chodzi o kierunek jak i prędkość. Prędkość wiatru na pierwszy rzut oka była ok. Maksymalna prędkość zmierzona przeze mnie w tym czasie gdy latał syn wynosiła niecałe 10 m/s.  Ale przy założeniu że prędkość zwiększy się w porywie o 50-100% wychodzi nam 15-20 m/s. To już nie są małe wartości. Jeśli zaczynamy z pułapu 3 m/s to podczas szkwału prędkość zwiększy się o 3 m/s- to jest łatwo opanować. Natomiast zaczynając od 10 m/s mamy do czynienia ze wzrostem o 10 m/s- taki strzał mogłem dostać i go nie opanowałem. Znowu kłania się doświadczenie.
     Na różne turbulencje wiatru też trzeba brać poprawkę, ale będąc na środku Błoń miałem nadzieję że ich tam nie będzie.  Ale teoretycznie jest to możliwe że, będąc w powietrzu, po wyniesieniu w górę dostałem podmuch wiatru skierowany w dół. Trudno z czymś takim walczyć ale o dużo łatwiej jak się ma doświadczenie.
     W zasadzie wszystko sprowadza się do doświadczenia albo jego braku .Pośrodku trzeba kombinować- im mniej doświadczenia tym bardziej doświadczenie trzeba zastępować rozumem, uważnością, rozwagą, Takie są moje przemyślenia i to mi pozostało do zrobienia. Przynajmniej na razie. Mam jeszcze miesiąc na rozwijanie swojej uważności.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz